top of page
Marek Koźlik

Dźwięki i muzyka w obrzędzie żywieckich Dziadów Noworocznych.

Audiosfera Dziadów Noworocznych oparta była i w jakimś stopniu pozostaje do dzisiaj o dychotomię ciszy i hałasu. Dźwięki towarzyszące obrzędowi zarówno te naturalne, oralne, jak i uzyskiwane przy pomocy rekwizytów i instrumentów, miały w przeszłości głębokie znaczenie magiczno-wierzeniowe.


Podstawowe odgłosy towarzyszące Dziadom uzyskiwane były i są przy pomocy dwóch przyrządów, pełniących tu rolę instrumentów z grupy idiofonów. Są to dzwonki i baty. Otrzymywany przez ich użycie rytualny hałas jest w niektórych grupach i miejscowościach wzmacniany, przez używanie pełniących tą samą rolę gwizdków, piszczków i rogów. Instrumenty te były w przeszłości wykonywane samodzielnie, dzisiaj są już niestety w większości fabryczne. Hałasowi, czynionemu w obrzędzie przez wymienione idiofony, towarzyszą pełniące równie głęboką funkcję dźwięki oralne, rodzaj magicznego bełkotu i wrzasku, nie niosącego ze sobą czytelnego tekstu i treści werbalnych.


Związane z Dziadami, kojarzące się z nimi dzisiaj instrumentarium i repertuar muzyczny, są przejawem żywotnej ewolucji tego obrzędu oraz artystycznej kreatywności jego uczestników. Najstarsze, odnoszące się do przełomu XIX i XX wieku źródła wspominają, że obrzędowi mogła towarzyszyć gra na gajdach i skrzypcach. Nie istnieją niestety żadne zapisy fonograficzne ani nutowe tamtej, archaicznej muzyki towarzyszącej Dziadom, istnieją zaś przyczynki świadczące o tym, że kapele składające się z gajd i skrzypiec, mogły towarzyszyć tylko niektórym grupom, w niektórych fragmentach obrzędu. Może to oznaczać, że w swych najstarszych formach Dziady, podobnie jak i do dzisiaj Jukace, i wiele obrzędów podobnego typu i charakteru, odbywały się w swoim zaraniu bez towarzyszenia muzyki.


Przełom i przemiana nastąpiły na początku lat dwudziestych XX wieku, wraz z pojawieniem i upowszechnieniem się na Żywiecczyźnie heligonek. Instrumenty tego typu i o takiej nazwie zaczęły powstawać w Czechach na przełomie XIX i XX wieku, i niedługo po tym zaczęły pojawiać się i rozpowszechniać również na Żywiecczyźnie. Ich znaczenie i zasięg społeczny był zróżnicowany i związany ze szczególną rolą ich użytkowników, ludowych artystów- muzykantów. To oni byli kreatorami, adaptatorami i nosicielami ich repertuaru, wyznaczali ich funkcje oraz znaczenie w społeczeństwie.


Po I wojnie światowej w okolicach Milówki-Prusowa, Milówek nad Żabnicą, oraz samej Żabnicy wytworzyło się środowisko ludowych muzyków, wirtuozów heligonek. Instrumenty te na tamtym terenie zaczęły szybko dominować, przejmując od gajd rolę towarzyszenia obrzędowości rodzinnej i dorocznej. Ówcześni, tamtejsi heligoniści miewali za sobą służbę w austriackim wojsku, transmitując między innymi stamtąd, a następnie adaptując i twórczo rozwijając melodie, które zaowocowały stworzeniem unikalnego, urokliwego repertuaru muzycznego.


Jednym z pierwszych, szczególnie znaczących heligonistów, mentorem i nauczycielem wielu następnych pokoleń muzyków ludowych był Jan Żyrek z Żabnicy. W latach dwudziestych i trzydziestych ubiegłego wieku kierował on grupą Dziadów z Żabnicy oraz grał w towarzyszącej jej kapeli, w której występowali również jeden lub dwaj skrzypkowie. To w tamtym czasie wykreowany i utrwalony został zestaw unikalnych, samorodnych melodii, zwanych w Żabnicy „polkami dziadowskimi”. Utwory te mają w zasadniczej większości instrumentalny charakter, nie mają słów, nie towarzyszy im śpiew i wykonywane bywały niemal ekskluzywnie przy okazji Dziadów Noworocznych. Podobny rodowód miały również melodie wykonywane przez heligonistów podczas przemarszu Dziadów pomiędzy zagrodami. Różnicę stanowi fakt, że te marszowe melodie miały przypisane im słowa i bywały śpiewane. Zwano je w okolicach Żabnicy barabkami, a później baciarkami. W odróżnieniu od „polek dziadowskich” bywały wykorzystywane również szerzej, poza okresem noworocznym.


Nieco inny charakter przybrało wykorzystanie heligonek przy Dziadach na pozostałym obszarze Żywiecczyzny. Tamtejsi artyści wykorzystywali przy okazji obrzędu swój, tradycyjny, zastany, wykonywany wcześniej na rodzimych gajdach repertuar, adaptując go do skali, możliwości i sposobu gry na nowym instrumencie. Grywano tam przy Dziadach przede wszystkim obyrtki, którym mógł towarzyszyć zaśpiew i przyśpiewki w trakcie tańców. W tradycji śpiewać mogły tylko wybrane postaci, o wysokiej pozycji w zbudowanej w hierarchiczny sposób grupie Dziadów. Przyjęte było, że nie mogły śpiewać postaci noszące maski, oraz te pełniące w obrzędzie rolę Koni. Z istniejących przekazów wynika, że pomimo czasowej bliskości Bożego Narodzenia, w przeszłości Dziady nie śpiewały tradycyjnych kolęd ani pastorałek, bądź śpiewały je sporadycznie, np. przy okazji wizyty na plebanii.


Instrumentarium towarzyszące Dziadom podlegało jak cały obrzęd przeobrażeniom i żywotnemu rozwojowi. Pod koniec lat trzydziestych XX wieku i potem w latach powojennych heligonistom, bądź heligonistom i skrzypkom zaczęli towarzyszyć bębniści. Bębny wykonywane były samodzielnie, bądź adaptowano na te potrzeby instrumenty fabryczne. Począwszy od końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku w grupach Dziadów pojawił się i został bardzo szybko przyswojony, prosty instrument perkusyjny zwany wakatem. Ze względu na budowę i brzmienie wpisał się on doskonale w charakter obrzędu i widowiska, i stanowi obecnie naturalny element „dziadowskich” kapel.


Marek Koźlik

113 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page